W czwartkowy wieczór CSU Craiova nie miał wiele do powiedzenia w rywalizacji z Rakowem Częstochowa w ramach Ligi Konferencji. Lider rumuńskiej Superligi poległ 0:2 i jego trener Mirel Radoi zdał sobie sprawę z pewnych słabości, które wicemistrzowie Polski obnażyli.

Szkoleniowiec Craiovy nie miał wątpliwości, że prowadzonej przez niego drużynie zabrakło przede wszystkim obycia na arenie międzynarodowej, choć oczywiście składowych porażki było więcej. – Doświadczenie, którego mam brakuje w tych rozgrywkach, przemówiło – przyznał w rozmowie z telewizją „Digi Sport”. – Zabrakło nam też trochę odwagi, ale ostatecznie doświadczenie było dziś decydujące. Mieliśmy słabsze tempo w porównaniu z tym, co prezentowaliśmy w lidze. Mecze międzynarodowe są o wiele szybsze, różnica w warunkach fizycznych była widoczna.
Radoi był zaskoczony agresją w grze i jej organizacją ze strony Rakowa. Nie miał przy tym wątpliwości, że futbol w Rumunii stoi na niższym poziomie niż w Ekstraklasie. – Musimy jeszcze popracować nad naszą mentalnością, nie mam na myśli tylko Universitatei Craiova, ale ogólnie rumuńską piłkę nożną. W pierwszej połowie mieliśmy sześć strat, bez żadnej presji. Nie jesteśmy przyzwyczajeni, żeby przeciwnik nas tak atakował w Superlidze. Przegraliśmy dziś, bo Liga 1 jest znacznie niżej niż mistrzostwa Polski, ale tu liczy się każdy szczegół – podkreślił 44-letni szkoleniowiec.
– W przerwie myśleliśmy o tym, z musimy być o wiele bardziej odważni, ale momentami okazywaliśmy lekką panikę – kontynuował trener swoją analizę. – Jeżeli chcemy się zakwalifikować, potrzebujemy więcej odwagi, więcej charakteru. Próbowaliśmy, ale wydawaliśmy się nieco spanikowani. To dla nas nowe rozgrywki i mamy wiele do nauki.
Szkoleniowiec Craiovy okazał się wyrozumiały wobec wybryku Vladimira Screciu, który w drugiej połowie osłabił zespół z powodu bezdyskusyjnej czerwonej kartki. – Nie możemy powiedzieć, że to przez brak doświadczenia, on jest zawodnikiem reprezentacji – zauważył. – Gdyby był innym zawodnikiem, też nie miałbym dużych pretensji. Zależy mi na nim, gra na tej samej pozycji, na której ja grałem. Nie chcę, żeby gra w osłabieniu stała się nawykiem (w ostatnim meczu ligowym z Dinamem Craiova również musiała grać w osłabieniu – red.). Niestety dla rumuńskiej piłki nożnej, nie udało nam się zdobyć punktów. Brak doświadczenia – powtórzył główny mankament swojego zespołu.
Kapitan Craiovy Nicusor Bancu przyznał że kolei, że razem z kolegami w żaden sposób nie zrealizowali przedmeczowych założeń. – Nie zrobiliśmy niczego do czego się przygotowywaliśmy – żałował 33-letni skrzydłowy. – Gol padł po przerwie, mieliśmy przewagę w polu karnym. To był koniec. Nie mieliśmy tego samego nastawienia. Wyszliśmy przestraszeni. To było tak, jakbyśmy nie umieli grać w piłkę. Trafiliśmy tutaj dzięki naszej wartości. Nic nam nie wychodziło. A w dziesiątkę jest ciężko. Nawet 11 na 11 nie mieliśmy zbyt wiele okazji do zdobycia gola – przyznał rozczarowany Bancu.

More Stories
Kurt Zouma, czyli zawodnik „wyniszczony kontuzjami.”
FC Porto wyszarpało zwycięstwo z Bragą
Zmarli ze świata sportu w ostatnim roku