2025-09-04

Lider PŚ faworytem mistrzostw świata? Ostatnie lata pokazują coś innego

Liderzy PŚ w skokach narciarskich regularnie nie radzą sobie w walce o medale mistrzostw świata.

Już w ten weekend skoczkowie narciarscy zainaugurują rywalizację w ramach Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym 2025, które tym razem zostaną rozegrane w norweskim Trondheim. Liderem Pucharu Świata oraz głównym faworytem do sięgnięcia po obydwa tytuły mistrzowskie jest Austriak Daniel Tschofenig. Ostatnie lata pokazują jednak, że pozorni pewniacy do złota bardzo często nie są w stanie sprostać wysokim oczekiwaniom. Zbliżający się czempionat w Norwegii to idealna okazja, aby przyjrzeć się temu, jak ostatni liderzy klasyfikacji generalnej wypadali w zmaganiach o medale.

Lahti 2001, lider Pucharu Świata – Adam Małysz

Pierwszy rok nowego tysiąclecia to jednocześnie początek ogólnopolskiego zjawiska Małyszomanii. Orzeł z Wisły był wówczas nie do pokonania. Od austriackiej części Turnieju Czterech Skoczni mógł się pochwalić zwycięstwami w ośmiu z dziesięciu ostatnich zawodów indywidualnych. Zdecydowaną część z nich odnosił w kosmicznym stylu, często miażdżąc rywali o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt punktów. Małysz leciał więc do mroźnej Finlandii jako murowany faworyt obydwu konkursów.

Duża skocznia przyniosła jednak sukces podszyty sporym niedosytem. Prowadzący po pierwszej serii Polak ostatecznie nie odparł ataku Martina Schmitta i musiał zadowolić się srebrnym krążkiem. Mimo że wcześniej Wiślanin nie miał w dorobku żadnego medalu imprezy tej rangi, srebro uzyskało mieszany odbiór opinii publicznej.

Małysz zrewanżował się na rywalu z Niemiec już kilka dni później, w konkursie na normalnym obiekcie. Fenomenalne 98 metrów w drugiej serii zagwarantowało mu upragniony, pierwszy w karierze złoty medal mistrzostw świata. Przewaga nad drugim Schmittem wyniosła aż 13 punktów. Trudno się jednak dziwić. W końcu była to próba aż o 8 metrów dłuższa niż to, co zaprezentował reprezentant Niemiec.

Val di Fiemme 2003, lider PŚ – Sven Hannawald

Sezon 2002/2003 charakteryzował się niestabilną czołówką i częstymi zmianami na fotelu lidera klasyfikacji generalnej. Hannawald założył żółty plastron dopiero w Willingen, czyli podczas ostatnich konkursów przed mistrzostwami. Niedzielne zmagania zostały jednak storpedowane przez wiatr, co najlepiej odczuł właśnie Niemiec. Hanni spadł na 108. metr i nie zdobył nawet punktów. Ta wpadka rozregulowała go na tyle, że podczas imprezy docelowej był już zaledwie cieniem samego siebie.

Skocznia K120 to siódme miejsce Niemca po próbach na 129,5 oraz 125 metrów. Odległości nie były co prawda złe, ale nie pozwoliły choćby na zbliżenie się do czołowej trójki. Wygrał Adam Małysz, tuż za nim uplasował się Matti Hautamaeki, a podium uzupełnił Noriaki Kasai. Na normalnym obiekcie Hannawald spisał się jeszcze słabiej, zajmując odległe, 24. miejsce. Niemiec mógł tylko bezradnie patrzeć, jak Adam Małysz frunie po drugi złoty medal, nokautując rywali, tym razem o 16 punktów. Srebro i brąz przypadły Ingebrigtsenowi oraz Kasaiemu.

Jak się później okazało, Hannawald już nigdy nie wrócił do dyspozycji sprzed feralnych mistrzostw. Co prawda stanął jeszcze kilka razy na podium, ale słabsza forma, brak motywacji oraz zaburzenia odżywiania sprawiły, że już kilkanaście miesięcy później Niemiec ogłosił zakończenie sportowej kariery.

Oberstdorf 2005, lider PŚ – Janne Ahonen

Kampania 2004/2005 bezsprzecznie należała do Janne Ahonena. Przed mistrzostwami Fin wygrał aż 12 konkursów i już wtedy praktycznie zapewnił sobie Kryształową Kulę. Tuż przed wyjazdem do Oberstdorfu postanowił on jednak skorzystać z ogromnej przewagi nad rywalami, odpuszczając zawody w Sapporo i Pragelato, by oddać się spokojnym treningom. Wydawało się więc, że odświeżony Ahonen nie będzie miał problemu ze zgarnięciem kompletu złotych medali.

Konkurs na skoczni K90 zakończył się jednak wielką sensacją. Zwyciężył 18-letni Słoweniec Rok Benković, który nigdy wcześniej ani nigdy później nie stanął nawet na podium Pucharu Świata. Z kolei „Człowiek Maska” musiał zadowolić się brązem, który w tamtym kontekście brzmiał jak porażka. Słoweńca i Fina rozdzielił jeszcze Jakub Janda.

Duża skocznia to już całkowicie odmienna historia. Jeden z najbardziej emocjonujących konkursów w historii skoków zakończył się tak, jak kończyły się niemal każde zawody w tamtym sezonie. Cała czołową piątka oddała po dwa skoki powyżej punktu HS (137 metrów), ale to Ahonen jako jedyny dwukrotnie przeskakiwał 140. metr. Dało mu to pewne złoto z przewagą 6 punktów nad drugim Roarem Ljoekelsoeyem. Sukces ten zwieńczył dwuletnią dominację Ahonena na skoczniach świata. Kilka tygodni później reprezentant Suomi odebrał drugą Kryształową Kulę z rzędu.