2025-11-05

Efektowna wygrana Apatora w finale! Kłopoty Motoru!

W Toruniu przy ulicy Pera Jonssona 7 na żużlowych fanów czekała istna uczta. Apator podejmował lubelski Motor. Bilety na ten mecz sprzedały się niczym ciepłe bułeczki. Nic w tym dziwnego, gdyż była to pierwsza część wielkiego finału, który wyłoni tegorocznego Drużynowego Mistrza Polski. Na Motoarenie pojawił się komplet publiczności. Torunianie stali przed niepowtarzalną szansą na powrót na mistrzowski tron po osiemnastoletniej przerwie, toteż nad Grodem Kopernika było czuć magiczną atmosferę. Toruńscy fanatycy zgotowali na stadionie istny kocioł. Liczyli na to, że ich ulubieńcy wykorzystają fakt, że rywale nie przepadają za miejscowym torem i wygrają jak najwyżej. Żużlowcy Motoru jednak też mieli swoje ambicje. Chcieli odczarować Toruń, w którym wygrali po raz ostatni w 2022 roku i potwierdzić, że nie przez przypadek uznawano ich za faworyta finałowego dwumeczu.

Apator z mocnym wejściem w mecz

Po rozpoczęciu 1. biegu początkowo wydawało się, że padnie wynik remisowy. Jednak zajmujący 2. miejsce Jack Holder upadł na tor po własnym błędzie i został wykluczony. W powtórce biegu 4:2 wygrali gospodarze. To powtórzyło się w wyścigu juniorskim, w którym dosłownie aż iskrzyło. Kolejno Antoni Kawczyński i Wiktor Przyjemski niemal od startu pewnie przewodzili stawce, ale za ich plecami pasjonujący bój o punkt toczyli Mikołaj Duchiński i Bartosz Bańbor. Lepszy w tym pojedynku okazał się torunianin. Udowodnił, że jego pseudonim „Tygrys” nie wziął się znikąd. Mocno wjechał pod swojego przeciwnika i przyczynił się do tego, że zdefektował. Po remisie w 3. biegu Duchiński zrobił jeszcze większe show. Sensacyjnie dojechał do mety przed Robertem Lambertem, Mateuszem Cierniakiem i Wiktorem Przyjemskim. Brytyjczyk również był lepszy od lubelskiej pary, co dało Aniołom podwójne zwycięstwo.

Maciej Kuciapa i Jacek Ziółkowski natychmiastowo zareagowali na niekorzystny wynik wpuszczając do boju z rezerwy taktycznej Bartosza Zmarzlika. Przyniosło to efekt w postaci odrobienia 2 oczek. Jak się okazało później, to był pierwszy i ostatni bieg wygrany przez Motor. 6. gonitwa nie przyniosła rozstrzygnięcia, ale kolejny wyścig sprawił, że Apator powrócił do ośmiopunktowej przewagi. Utrzymała się ona do 11. biegu, lecz nie oznacza to, że w międzyczasie kibice mogli narzekać na brak emocji. Przykładowo raz wydawało się, że goście mogą wygrać 1:5. Jednakże Dominik Kubera i Mateusz Cierniak nie wykorzystali problemów Emila Sajfutdinowa na dojeździe z pierwszego łuku. Rosjanin z polskim paszportem z dziecinną łatwością ograł przeciwników i ostatecznie nie dał im najmniejszych szans.

 

Toruńska deklasacja 

Wracając do 11. wyścigu, został on wygrany przez gospodarzy 4:2. Jeszcze lepiej ułożyła się dla nich następna gonitwa. Fredrik Lindgren chciał znaleźć prędkość przy krawężniku, ale zamiast tego spowodował upadek Kawczyńskiego. Szwed decyzją Krzysztofa Meyze nie pojawił się w powtórce, co mocno ułatwiło zadania Aniołom. Mimo świetnego startu Bańbora zastępującego skarżącego się na ból Przyjemskiego, torunianie dopięli swego zwyciężając podwójnie. Chwilę później Koziołki znalazły się w jeszcze gorszym położeniu. Kubera poradził sobie Sajfutdinowem, ale nie dał rady fenomenalnemu Patrykowi Dudkowi. Sensacyjnie ostatnie miejsce zajął Zmarzlik. Lublinianie musieli zrobić wszystko, aby straty po biegach nominowanych się nie powiększyły. Najpierw wywalczyli remis za sprawą 3 oczek Dominika Kubery. Jednak na końcu zmagań Domin musiał obejść się smakiem. Dojechał do mety jako ostatni za Michelsenem, Zmarzlikiem i Dudkiem. Apator w kapitalnym stylu zakończył równie świetny mecz w swoim wykonaniu i w pełni zasłużenie wygrał 54:36!

 

Anioły u wrót mistrzowskiego raju

Nie ulega wątpliwości, że Piotr Baron oraz jego podopieczni wykonali kawał znakomitej pracy. Torunianie brutalnie obnażyli lublinian z niemal ich wszystkich atutów. W zasadzie wszyscy toruńscy żużlowcy byli szybcy i nikomu nie brakowało chęci do walki. Z całą pewnością Aniołom jeszcze większych skrzydeł dodał doping lokalnej widowni, od którego można było dostać gęsiej skórki. Po meczu Motoarena eksplodowała z radości. Świętowano tak, jakby Apator już wygrał Ekstraligę. Do Lublina Patryk Dudek i spółka pojadą z aż osiemnastopunktową przewagą. To daje wielkie prawdopodobieństwo na to, że Krzyżacy sprawią ogromną sensację i sięgną po tytuł.

Do to jednak wbrew pozorom jeszcze całkiem długa droga. Motor to drużyna, która na własnym torze jest w stanie odrobić nawet największe straty. Koziołki znajdują się pod ścianą, ale nie są pozbawione szans przed rewanżem. Kluczowa może być forma Wiktora Przyjemskiego. Jeśli 20-latek wróci do niedzieli do pełnej sprawności, to przy Alejach Zygmuntowskich 5 możemy się spodziewać widowiska pełnego dramaturgii aż do ostatniego biegu.