2025-11-05

Czy możliwości Speedway of Nations są w pełni wykorzystywane?

Speedway of Nations to rozgrywki, które uchodzą za święto żużla. Biorą w nich udział nie tylko najsilniejsze reprezentacje, ale i również outsiderzy. Wraz z Drużynowym Pucharem Świata, który rozgrywa się co trzy lata, zastąpiły Drużynowe Mistrzostwa Świata. Tegoroczna odsłona SoN odbędzie się na toruńskiej Motoarenie. Miejsce w finale jako gospodarz ma zapewnione Polska, w półfinałach zaś pojadą Włosi, Niemcy, Norwegowie, Łotysze, Szwedzi, Brytyjczycy, Słoweńcy, Czesi, Duńczycy, Australijczycy, Ukraińcy, Francuzi, Finowie oraz debiutujący Argentyńczycy. Pojawienie się w tak renomowanych rozgrywkach tych ostatnich niewątpliwe jest powodem do radości. Jednak sama lista startowa mogła być znacznie dłuższa. Szczególnym szokiem jest nieobecność Amerykanów.

 

Wielka porażka żużla w USA

W czerwcu światło dzienne ujrzała sensacyjna informacja. Ze Speedway of Nations wycofała się reprezentacja Stanów Zjednoczonych. To wywołało wielkie poruszenie wśród kibiców. Co prawda północnoamerykańska drużyna już od wielu lat znajduje się poza światową czołówką, ale zupełnie nic nie wskazywało na to, aby nagle zabrakło jej w najważniejszych reprezentacyjnych zmaganiach. O komentarz do zaistniałej sytuacji poprosiliśmy trenera amerykanów, Stevena Evansa:

Stało się to niespodziewanie. Było sobotnie popołudnie, w połowie kwietnia tego roku. Otrzymałem telefon od dyrektora ds. międzynarodowych wyścigów AMA, który poinformował mnie, że osoby zajmujące wyższą pozycję w hierarchii federacji podjęły decyzję o wycofaniu drużyny z zawodów. Nie zgodziłem się z tym, głównie dlatego, że sama federacja zgłosiła zespół już w październiku i uważałem, że w najlepszym interesie będzie udział w tegorocznych zmaganiach. (…) Drużyna już została zgłoszona, a federacja zapewniała nam co roku pewne finansowanie, za co jesteśmy wdzięczni, chociaż stanowiło to prawdopodobnie tylko około 20% budżetu, więc zaproponowałem, że w tym roku zorganizujemy wszystko bez żadnego finansowania ze strony federacji, bez żadnego wysiłku z jej strony, po prostu wypełniając zobowiązanie, które podjęliśmy, aby wziąć udział w rozgrywkach. Jeśli bylibyśmy wystarczająco dobrzy, aby znaleźć się w pierwszej czwórce Speedway of Nations, to w przyszłym roku znaleźlibyśmy się w Drużynowym Pucharze Świata. A jeśli nie spisalibyśmy się na tyle dobrze, aby wziąć udział w przyszłorocznej imprezie, to być może nadszedłby czas, aby wyznaczyć nowy, inny kierunek. (…) Myślę jednak, że moje argumenty zostały wzięte pod uwagę, ale potem hierarchia w federacji postanowiła przemówić do swoich racji. Prawdziwy powód wycofania to dla mnie pytanie za milion dolarów, bo ostatecznie nie wiem, kto brał udział w dyskusjach. Wiem tylko, że my nie mieliśmy prawa głosu.

Wszystko rozegrało się za zamkniętymi drzwiami. Władze amerykańskiej federacji nie liczyły się ze zdaniem szkoleniowca, zawodników i ich najbliższego otoczenia. Trudno wywnioskować, co wpłynęło na taką, a nie inną decyzję centrali, skoro nawet nasz rozmówca o niczym nie wiedział. To świadczy o tym, że organizacja w amerykańskim żużlu nie stoi na najwyższym poziomie. Wszystko było już gotowe, aż nagle niczym grom z nieba uderzyła wiadomość, która wprawiła w niemałą konsternację większość osób związanych ze speedwayem w USA.

W zeszłym roku mieliśmy kibiców, którzy podróżowali aż do Manchesteru. Byli ludzie, którzy mieli już zarezerwowane bilety do Polski, ale praktycznie musieli odwołać swoje loty i hotele. Znamy wielu kibiców, którzy od lat wspierali zespół, dawali nam fundusze, kupowali koszulki, oglądali wyścigi na żywo, ponieważ to łączyło nas ze światem niezależnie od tego, czy odnosiliśmy sukcesy, czy nie. Dla mnie odebranie tego wszystkiego nie jest najlepszą decyzją, ale być może są rzeczy, o których nie wiem, a udowodniłyby one, że to myślenie jest błędne. Chcieliśmy jechać, zawodnicy chcieli jechać. Są rozczarowani, że nie mogą się ścigać, ale tak jest. Mam nadzieję, że obraz się wyklaruje i będzie to świetlana przyszłość dla amerykańskiego żużla. (…) Oczywiście, w tym roku nieobecność w Toruniu jest przygnębiająca, gdyż Motoarena to najlepszy stadion żużlowy na świecie. Mamy zawodników, którzy odkąd Toruń został ogłoszony miejscem zawodów, chcieli mieć szansę ścigania się na tym wspaniałym stadionie, reprezentując swój kraj. To prawda, że jako drużyna mieliśmy problemy i to prawda, że przechodzimy przez trudny okres. Jak już wspomniałem, głównym powodem jest stan żużla w Ameryce. I to prawda, że nie wygralibyśmy zawodów, ani nawet nie bylibyśmy tego bliscy. Ale w sporcie drużyny mają wzloty i upadki. Na przykład w piłce nożnej w angielskiej Premier League gra Manchester United, czyli drużyna, która również ma problemy. Nie wycofują ich z rywalizacji, tylko się przegrupowują, pracują ciężej i kontynuują, a my też włożyliśmy mnóstwo pracy za kulisami, aby nasza drużyna była lepsza w przyszłości, ale ostatecznie nie weźmiemy udziału w Speedway of Nations.

tłumaczy Evans. Zawodnikom naprawdę mocno zależało na tym, aby zaprezentować się z jak najlepszej strony przed światową publiką. Mimo ich szczerych chęci menedżer wyraża zmartwienie tym, jak mogą wyglądać najbliższe lata.

 

Jeśli chodzi o powrót do rozgrywek, jednym z głównych czynników, które należy wziąć pod uwagę, jest to, że straciliśmy miejsce. Zajęła je Argentyna. Więc nawet jeśli chcemy wrócić do gry, dlaczego którykolwiek z zespołów, które są w stawce w tym roku, miałby zrezygnować? Może ktoś by tak zrobił, może ktoś miałby ku temu powody. Ale nie wiem, czy będziemy mogli wrócić, jeśli tylko damy znać, że jesteśmy gotowi. To zależy od naszej federacji i FIMu i ich ewentualnych umów dotyczących powrotu. Być może jest to tylko roczna przerwa, nie mam dostępu do żadnych informacji. Zdecydowanie chciałbym, żebyśmy wrócili, ponieważ mamy zawodników, którzy wyrażają chęć startu w tych zawodach (…). Jeśli chodzi o zniknięcie żużla w Ameryce, nigdy nie myślałem o tym, dopóki nie wydarzyła się cała ta sprawa związana z naszym startem w Speedway of Nations. Można śmiało powiedzieć, że jesteśmy teraz słabi na arenie międzynarodowej, mając tylko dwóch zawodników w wyścigach ligowych. (…) Sporządziłem listę wszystkich zawodników, którzy ścigali się w krajowych mistrzostwach w kategorii seniorów do lat 21 i juniorów. 10 lat temu w tych zawodach ścigało się łącznie pięćdziesięciu dwóch zawodników. Spośród tych 52 zawodników czterdziestu już się nie ściga. Z pozostałych dwunastu najbardziej wybił się Luke Becker, który wyjechał do Europy, pozostałych jedenastu zaś ściga się w USA. Wiem, że są w Ameryce promotorzy, którzy nie chcą, żeby nasi żużlowcy wyjeżdżali za granicę i uważają to za szkodliwe dla ich rozwoju. Problem polega na tym, że nie możemy im zaoferować konkurencyjnego i profesjonalnego żużla w Ameryce. Tylko jeden zawodnik wyjechał do Europy. Tak więc ewidentnie problemem nie jest to, że ludzie wyjeżdżają do Europy, ale to, jak wygląda nasz program szkolenia oraz podejście promotorów.

Te słowa udowadniają, że za oceanem zainteresowanie speedwayem nie jest małe. Nie brakuje tam też chętnych do ścigania się na żużlu. Niestety szkopuł tkwi w kwestiach organizacyjnych. Zawodnicy szybko porzucają skręcanie w lewo ze względu na niski poziom szkolenia w kraju oraz ograniczoną możliwość przebicia się w Europie. Ciężko wobec tego zrozumieć postawę promotorów, którzy blokują transfery młodych żużlowców na Stary Kontynent. Niewykluczone, że współpraca z klubami z Anglii, Szwecji czy Polski zaowocowałaby wypuszczeniem w świat kolejnych zawodników pokroju Luke’a Beckera. Ponadto powrót Stanów Zjednoczonych na arenę międzynarodową może paradoksalnie utrudnić pojawienie się na niej Argentyny. Menedżer Amerykanów zaznaczył, że prawdopodobnie istnieje limit drużyn uczestniczących w Speedway od Nations. W takim przypadku wydaje się, że USA musi liczyć na absencję któregoś z tegorocznych uczestników, aby powrócić do rywalizacji w 2027 roku.

 

Nadzieja umiera ostatnia

Nie można też powiedzieć, by amerykański żużel nie miał żadnych szans na przetrwanie w przyszłości. W Stanach Zjednoczonych jest bowiem kilku obiecujących młodzików.

W 2024 roku SGP4 wygrał Brady Landon. Mieliśmy dwóch zawodników, którzy wypadli znakomicie w półfinałach SGP2. Slater Lightcap zdobył 10 punktów i został nominowany jako rezerwowy w serii. Alex Martin zdobył ich 8. Luke Becker był, o ile dobrze pamiętam, o jeden punkt od awansu do Grand Prix Challenge. Nasz zespół w zeszłorocznym SoN nie miał swojego dnia i walczył na bardzo wilgotnym, śliskim torze. Ale patrząc na szerszy obraz, pracę nad przyszłością, już wdrożyliśmy nowy plan i budujemy podstawy, aby ruszyć do przodu. Wycofanie zespołu z rywalizacji teraz nie jest, moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem, ponieważ mamy nadzieje na lepszą przyszłość, które powinny pomóc nam się poprawić. (…) Chociaż jestem związany z kadrą narodową od 2012 roku, nie jest to tylko mój zespół. Prawa do niego należą do AMA. Jeśli nie satysfakcjonuje ich obrany kierunek, mają pełne prawo wybrać to, co uważają za lepsze. Całkiem możliwe, że mają jakiś plan, którego jeszcze nie ogłosili. A jeśli to będzie świetna koncepcja, to choć jesteśmy rozczarowani sytuacją drużyny w tym roku, w 100% poprę każdy plan ulepszenia amerykańskiego żużla, niezależnie od tego, czy będę w niego zaangażowani, czy nie. (…) Moja rola w tym wszystkim nie jest zbyt wielka. Nawet jeśli kadra powróci do rozgrywek, jest mało prawdopodobne, że będę zaangażowany w jej dalszy rozwój. Byłoby fantastycznie, gdyby nawiązano głębszą współpracę z kimś takim jak Greg Hancock. Greg teraz dużo pracuje z zawodnikami. Podczas mojej pracy w zespole, osobiście współpracował z zawodnikami jeżdżącymi w kadrze, więc chociaż nie rządził bezpośrednio zespołem, był naszym największym atutem, biorąc pod uwagę ludzi nie funkcjonujących bezpośrednio w strukturach, ponieważ wkładał wiele pracy w to, aby zawodnicy z potencjałem byli o wiele lepsi.

mówi amerykański trener. Jak widać, są podwaliny pod to, by Amerykanie błyszczeli w przyszłości. Szansą są tutaj bliskie kontakty z Gregiem Hancockiem, czyli trzykrotnym Indywidualnym Mistrzem Świata. Wykorzystanie doświadczenia tak znanej persony w procesie kształtowania nowego pokolenia amerykańskiego żużla nawet w roli trenera-menedżera naprawdę może przynieść obfite plony. Miejmy nadzieję, że AMA odrobi lekcje i zgodnie z nadziejami naszego rozmówcy ma konkretny plan na kolejne lata, który pozwoli na powrót na salony.

 

Czy SoN potrzebuje reformy, aby uwolnić cały potencjał?

Zapytaliśmy amerykańskiego szkoleniowca również o to, czy zmieniłby coś w obecnym formacie Speedway of Nations. Oto jego odpowiedź:

Jedną rzeczą, która moim zdaniem mogłaby ulepszyć Speedway of Nations, byłoby przeprowadzenie rozgrywek trochę jak w formacie grupowo-ligowym. Na przykład, weźmy najlepszą piątkę z poprzedniego turnieju i od razu wprowadźmy ją do finału. Następnie umieśćmy drużyny od miejsca 6. do 9. a potem drużyny z miejsc 11-17 w eliminacjach. Może to mieć miejsce sobotni wieczór, a pierwsza i druga drużyna przeszłyby do półfinału, który mógłby odbyć się we wtorek lub środę. Tak więc z tego półfinału dwie ekipy przeszłyby do finału. Oczywiście trudno byłoby z jednej strony sprzedawać wydarzenia, w których nie ma najlepszych drużyn, ponieważ pierwsze spotkanie odbyłoby się z drużynami z miejsc 11-17.

Pomysł Stevena Evansa bez wątpienia jest ciekawy i warto się nad nim pochylić. Zauważmy, że w koncepcji amerykańskiego menedżera przewija się nie piętnaście, a aż siedemnaście drużyn. Już samo to byłoby zmianą na plus. Dodatkowo system z eliminacjami, jednym półfinałem i finałem podniósłby atrakcyjność rozgrywek i pozwoliłby kibicom przyjrzeć się bliżej mniej znanym teamom. Jednak my proponujemy nieco bardziej rozbudowaną reformę SoN.

Mianowicie stawiamy na jak największą liczbę ekip w stawce. Uważamy, że w tej kwestii występują naprawdę duże rezerwy. Kto uważnie czytał wcześniejsze wypowiedzi trenera kadry USA, ten już wie, że Argentyna wskoczyła do SoN tylko dzięki rezygnacji amerykańskiej federacji. Zatem FIM raczej nie planuje poszerzyć puli występujących reprezentacji. Nie jesteśmy entuzjastami takiego podejścia. Owszem, powiew świeżej krwi w najważniejszej reprezentacyjnej imprezie to znakomita wiadomość, lecz nie rozumiemy, dlaczego nowe drużyny mają się pojawiać w rozgrywkach tylko kosztem innych ekip. Ich nazwa to Speedway of Nations, czyli żużel narodów. Czemu więc nie biorą w nich udziału wszystkie kraje, które mogą się pochwalić przynajmniej kilkoma zawodnikami? Święto żużla powinni obchodzić wszyscy, nawet ci najbiedniejsi i najsłabsi. Dlatego jesteśmy tego zdania, że możliwość pokazania się szerszej publice w SoN powinno mieć znacznie więcej zespołów niż tylko piętnaście.

 

Oni czekają na swój czas

Słowacja

Jednym z nieobecnych jest Słowacja, którą reprezentuje Martin Vaculik. 35-latek to jeden z najlepszych żużlowców na świecie, ale inni zawodnicy z kraju naszych południowych sąsiadów nie mają na swoim koncie większych osiągnięć. To nie przekreślałoby szans Słowaków na ewentualny występ. Obok Vaculika w kadrze mogliby znaleźć się Jakub Valkovič i Filip Kasan, którzy reprezentują klub z Žarnovicy rywalizujący w czeskiej lidze. Grono słowackich jeźdźców może niebawem się powiększyć. W klasie 500R startują bliźnięta- Jaroslav Hajko i… Anička Hajkova, czyli jedna z nielicznych przedstawicielek płci żeńskiej w speedwayu. Bardzo dobrze w klasie 125cc radzi sobie Marek Ziman. Tak więc żużel na Słowacji żyje i ma się całkiem dobrze, toteż start kadry narodowej w SoN mógłby napędzić rozwój czarnego sportu w tym kraju.

 

Holandia

Podobnie jak w przypadku Słowaków, partycypacja Oranje w światowym czempionacie nie wydaje się rzeczą niemożliwą. Niektórzy kibice mogą kojarzyć Mikę Meijera i Romano Hummela. Pierwszy przed rokiem odjechał jeden mecz w drużynie U24 Apatora Toruń, a teraz jest związany ze szwedzką Griparną Nyköping. Próbował też swoich sił w eliminacjach do SGP i SEC. Natomiast Hummel to mistrz świata na long tracku z 2021 roku oraz mistrz Europy z 2023 w tej samej odmianie żużla. W zeszłym sezonie miał poważny wypadek, po którym chciał skończyć karierę, ale ostatecznie zmienił swoje zdanie. W krajowych zawodach startują także m.in. Henry van der Steen, William Kruit czy Niek Meijerink. Zatem w państwie wchodzącym w skład Beneluksu żużlowców nie brakuje i nie ulega wątpliwości, że powinni oni dostać swoją szansę w SoN.

 

Rumunia

Otwarte drzwi zostawilibyśmy również Rumunii. Tam wybijającą się postacią jest Andrei Popa. Co jakiś czas pojawia się on w mniej lub bardziej znaczących międzynarodowych zawodach indywidualnych, a ostatnio wygrał amatorskie mistrzostwa świata. W tym roku Indywidualnym Mistrzem Rumunii został Adrian Gheorghe. W czołówce klasyfikacji generalnej znaleźli się również wspomniany Popa, Daniel Gheorghe i Alexandru Toma. Z tego grona zdecydowanie można wyłonić skład pozwalający na występ w SoN. W Rumunii podejmowane są próby szkolenia młodzieży. W kategoriach 500R i 125cc startują Daniel Gheorghe, Alexandru Nicolae, Andre Damian, Denis Chelu oraz Denis Cioclei. 

 

Austria

W kraju Mozarta żużlowców jest jak na lekarstwo i austriacka federacja akurat mogłaby mieć problemy ze skompletowaniem kadry. Zadatki na liderów austriackiej ekipy mają Sebastian Kössler i Daniel Gappmaier. 21-latek w latach 2022-2024 szlifował swoje umiejętności w Ekstralidze U24 w barwach Motoru Lublin. Niestety pod koniec czerwca miał poważny wypadek samochodowy i na chwilę obecną jego szanse na powrót do profesjonalnej jazdy są niskie. Jego brak mocno komplikowałby sytuację Austriaków. Gappmaier zaś ma naprawdę ciekawe CV. W przeszłości przez kilka lat ścigał się w brytyjskiej Championship oraz niemieckiej Bundeslidze. Wciąż pozostaje czynnym zawodnikiem i regularnie bierze udział w różnych turniejach. Uzupełnieniem składu mogliby być Alexander Schaaf lub Patrick Kirchsteiger. Obaj jeszcze 2-3 rywalizowali w mistrzostwach swojego kraju. Zakładając, że Kössler jednak wróci na tor, start Austrii jest rzeczą możliwą do zrealizowania. Gorzej, jeśli 21-latek odwiesi kevlar na kołek. Wówczas ciężko sobie wyobrazić, by kraj ze stolicą w Wiedniu rywalizował w SoN.

 

Nowa Zelandia

W naszym wymarzonym SoN swoje miejsce miałaby też Nowa Zelandia. To państwo do lat 80. XX wieku należało do grona żużlowych potęg, lecz w późniejszych latach tamtejszy speedway mocno podupadł. Obecnie znajduje się on na skraju wymarcia, ale nadal co roku organizowane są indywidualne mistrzostwa kraju. Za najlepszego Nowozelandczyka jeżdżącego na żużlu uznaje się Bradleya Wilsona-Deana. Ma on na swoim koncie kilka sezonów spędzonych w Wielkiej Brytanii. W 2019 był nawet przez moment związany z Wybrzeżem Gdańsk. Jest on wielokrotnym mistrzem kraju, lecz w tym roku zrezygnował ze startu zmaganiach. Wciąż jednak pozostaje aktywnym zawodnikiem. Ostatnie mistrzostwa Nowej Zelandii wygrał Ben Whalley. Tuż za jego plecami uplasowali się George Congreve, Hayden Brookland i Ryan Terry-Daley. Taka grupa pozwalałby na stworzenie kadry gotowej do rywalizacji w żużlowym mundialu. 

 

Jak może wyglądać SoN po rewolucji? 

Dodanie do SoN wymienionych wyżej reprezentacji oraz wycofujących się Stanów Zjednoczonych sprawiłoby, że musiałoby dojść do zmian w sposobie rozgrywania zawodów. My w takim przypadku proponujemy podział na trzy półfinały. W każdym z nich rywalizowałoby po siedem drużyn. Awans przypadałby czołowej trójce każdego z półfinałów. Pewne miejsce w finale zgodnie z obecnymi zasadami miałby tylko gospodarz turnieju. Tak więc nasza koncepcja nowego, odmienionego Speedway of Nations zakłada obecność w stawce dwudziestu dwóch reprezentacji oraz dziesięciozespołowy finał.

 

Czy warto rozszerzyć skład SoN?

Jesteśmy przekonani, że zaprezentowana przez nas idea przyniosłaby wyłącznie pozytywne efekty. Żużlowcy z niżej notowanych państw dostaliby szansę na przyciągnięcie uwagi klubów z najlepszych lig. Ponadto całkiem możliwe jest to, że start krajów, w których żużel nie jest zbyt popularny, przyniósłby tam większe zainteresowanie dyscypliną, a w rezultacie mogłaby pojawić się tam fala nowych fanów i młodych zawodników. Prawdopodobnie nie dochodziłoby też do takich sytuacji jak ta z USA i Argentyną. No i co oczywiste, widowisko byłoby dużo ciekawsze. Czy FIM jest zainteresowane powiększeniem składu SoN? Na ten moment na pewno nie, ale wierzymy w to, że za kilka lat światowa federacja zmieni swoją politykę i będzie bardziej otwarta na tego typu zmiany.