2025-12-24

Bogdanka LUK Lublin wygrała, PGE Projekt skradł serca fanów

Bogdanka LUK Lublin wygrała 3:0 w meczu na szczycie ze zdziesiątkowanym infekcjami PGE Projektem Warszawa. Choć goście przyjechali na mecz w siedmiu zawodników, sprawili niemałe kłopoty Mistrzom Polski. Szczególne wrażenie zrobił Damian Wojtaszek, wyjątkowo występujący jako przyjmujący.

Przetrzebiona szatnia Warszawian

Na zakończenie 12 kolejki PlusLigi, a zarazem całej pierwszej rundy rozgrywek, zaplanowano starcie Mistrza Polski, Bogdanki Luk Lublin oraz lidera tabeli, PGE Projektu Warszawa. Długo zapowiadało się na hitowe spotkanie. Abstrahując od klasy obu drużyn, przed tym meczem miały okazałe serie zwycięstw. Podopieczni Stephana Antigi wygrali siedem spotkań z rzędu, a przyjezdni ze stolicy o jeszcze jedno więcej. Wszystko to jednak przestało mieć znaczenie w obliczu plagi infekcji w szatni Projektu. Kulisy ostatnich dni nieco odsłonił Damian Wojtaszek, kapitan Projektu: „Wczoraj był przełomowy dzień, kiedy dwóch chłopaków, którzy jechali z nami w autobusie, padło jak kawki. Nie dało się jakby z nimi rozmawiać. Pojechali od razu domu. Została nas siódemka, która przetrwała.”

Klub wnioskował o przełożenie spotkania, jednak spotkał się z odmową działaczy z uwagi na zbliżający się Puchar Polski. To spotkanie miało zwieńczyć pierwszą połowę sezonu zasadniczego, na podstawie której ustalano drabinkę tych rozgrywek, a ćwierćfinały zaplanowano już na 29 i 30 grudnia. O oddaniu meczu walkowerem nie było mowy, zatem Projekt Warszawa czekała niecodzienna misja. We wspomnianej siódemce nie znalazł się żaden atakujący, za to po dwóch libero i rozgrywających.

PGE Projekt Warszawa nieoczekiwanie stoczył wyrównany bój

Mimo takich problemów kadrowych, Projekt Warszawa grał z Mistrzem Polski jak równy z równym. Tommi Tiilikainen miał szczęście, że akurat po urazie wracał na ten mecz Jurij Semeniuk. Ukraiński środkowy regularnie wygrywał pojedynki pod siatką, czym zapewniał ważne punkty dla przyjezdnych. W całym meczu zaliczył 4 wybloki (najwięcej w drużynie) i blok punktowy. Lublinianie w końcu wyszli na prowadzenie, ale nieznaczne, 2-3 punktowe. Przy stanie 19:17 dla Lublinian, Damian Wojtaszek pokusił się o atak z lewej flanki. Nie trafił jednak czysto w piłkę i ta poleciała w trybuny Hali Globus. W kolejnej akcji został zablokowany, ale na co dzien libero Projektu nie poddał się. W myśl zasady „do trzech razy sztuka” tym razem wykorzystał dobre rozegranie Jana Firleja. „Małego” do takich prób niewątpliwie zachęcili miejscowi kibice, oklaskujący każdy jego atak na rozgrzewce. Wcześniej Wojtaszek wyblokował jeszcze Kewina Sasaka, czym odesłał go na resztę spotkania do „kwadratu” dla rezerwowych.

Po minimalnie przegranej pierwszej partii przetrzebiony Projekt nie poddawał się. Drugiego seta zaczął jeszcze lepiej, bo od prowadzenia aż 8:3. Fenomenalnie zagrał ten początek Damian Wojtaszek, zdobywając aż 3 punkty, w tym jeden pojedynczym blokiem na Mateuszu Malinowskim! Tak szybko jak Bogdanka Luk Lublin narobiła sobie strat, tak je jednak również nadrobiła. W polu serwisowym pojawił się Mateusz Malinowski i poprowadził gospodarzy z wyniku 4:8 do 10:8! Swój wkład w tę pogoń miał też Hilir Henno, zdobywając kilka punktów. W tym momencie mogło się wydawać, że gorsze chwile już za Lukiem, a teraz łatwo wypunktują zdziesiątkowanych Warszawian. Nic bardziej mylnego. Przewagę Lublinian zniwelował do stanu 15:15 Jan Firlej serią dobrych zagrywek, okraszoną asem. Ogółem cała drużyna gości grała na równym poziomie, z kolei Bogdanka Luk Lublin polegała na wspomnianej dwójce Malinowski-Henno oraz Jakubie Wachniku. Finalnie ci drudzy wygrali do 22, ale znowu nie obyło się bez nerwowej gry do samego końca.

Bogdanka Luk Lublin z trudem wygrała

Wspomniany Wachnik zastępował tego dnia Wilfredo Leona, który przy okazji poprzedniego spotkania w Gorzowie Wielkopolskim nabawił się drobnego urazu. Polski przyjmujący serią atomowych zagrywek dał prowadzenie 4:2 na początku trzeciego seta. W całym spotkaniu Wachnik zdobył za to aż 13 punktów, ustępując w drużynie jedynie Mateuszowi Malinowskiemu. Punkty dokładał też Daenan Gyimah, po niebotycznie wysokich wyskokach. Gdy Bogdanka Luk Lublin prowadziła 13:8, znów mogła pomyśleć, że wszystko złe za nimi i znów byłaby w błędzie. Genialnie w tej partii punktował Brandon Koopers. Kanadyjczyk zdobył 9 punktów (w całym meczu 18!) i stopniowo niwelował różnicę, aż do wyniku 21:19. Potem punkt zdobył jeszcze z pipe’a celnie uderzył Damian Wojtaszek i Lublinianie mieli nóż na gardle. Gospodarze zdobyli parę punktów, prowadzili 24:21, ale znowu zaczęli gubić przewagę. Gdy Michał Kozłowski, na co dzień rozgrywający, zdobył punkt blokiem na 24:23, znowu w szeregach gospodarzy zrobiło się gorąco. Mieli szczęście, że po chwili Kevin Tille zaserwował w siatkę i mogli już odetchnąć z ulgą, że 3 punktów nikt im nie zabierze.

MVP spotkania został wybrany Mateusz Malinowski, zdobywca 15 punktów dla Bogdanki Luk. On sam jednak wskazywał na Damiana Wojtaszka, jako tego bardziej zasługującego na nagrodę. Popularny „Mały”, mierzący 180 centymetrów wzrostu, zachwycił absolutnie wszystkich fanów siatkówki swoją grą na niecodziennej dla siebie pozycji. Libero, grając jako przyjmujący, zdobył aż 10 punktów, w tym 2 po blokach. Był drugim punktującym drużyny, ze skutecznością 42%, wyższą od np. Kevina Tille. Wojtaszek nie krył wzruszenia chwilą po tym meczu: „Coś fajnego. Czekałem na taki mecz 20 lat. Udało się to przed samymi Świętami, więc jestem bardzo szczęśliwy. Najważniejsze, że udało się zagrać bez kontuzji. Było nas siedmiu, jakby ktoś doznał kontuzji to nie byłoby jak grać. Cieszę się, że kibice z Lublina przywitali nas pozytywnie. Widzieli naszą sytuację, nie mieliśmy innego wyjścia.” Następny mecz PGE Projekt Warszawa ma zaplanowany na poniedziałek. W ramach ćwierćfinału Pucharu Polski podejmie u siebie PGE Skrę Bełchatów, zapewne w szerszym składzie niż tego dnia.

Bogdanka Luk Lublin co prawda wygrała 3:0, co parę dni temu zapewne wzięłaby w ciemno. Okoliczności sprawiają jednak, że to zwycięstwo dla wielu kibiców mogło być niewystarczających rozmiarów. Naturalnie pojawia się pytanie o niewystarczającej koncentracji, które skomentował Maciej Kołodziejczyk, asystent Stephana Antigi: „Myślę, że to nie jest do końca tak. Czujność może być uśpiona na pierwsze 5-7 punktów, ale potem trzeba się otrząsnąć i pokazywać najlepszą siatkówkę. Trzeba powiedzieć szczerze, że Projekt postawił nam naprawdę ciężkie warunki. Bronili bardzo dużo piłek, ciężko było nam dobić się do parkietu. W pewnych momentach pojawiała się frustracja, brakowało spokoju na boisku. Niemniej jednak, w końcówkach setów zachowaliśmy zimną krew.” Teraz przed drużyną Mistrzów Polski dwa dni świątecznego resetu, a w przyszły wtorek udadzą się do Nysy na mecz ćwierćfinału PP z tamtejszą Stalą.