2025-08-15

Szalony mecz w Lublinie! Projekt Warszawa z piekła do nieba!

PGE Projekt Warszawa przebył szaloną drogę na przestrzeni spotkania z Bogdanką Luk Lublin. Gospodarze prowadzili 2:0 w setach, w drugiej partii absolutnie deklasując rywali z Warszawy. Podopieczni Piotra Grabana w porę się jednak otrząsnęli i wygrali finalnie to spotkanie. 

Hit 24 kolejki Plusligi miał dużą wagę dla obu drużyn. Projekt Warszawa i Bogdanka Luk Lublin sąsiadują ze sobą w tabeli (odpowiednio trzecie i czwarte miejsce) i dzieli je zaledwie 5 punktów. Im bliżej do fazy play-off, każdy punkt znaczy coraz więcej w kontekście rozstawienia do niej. Luk przegrał ostatnie spotkanie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 2:3, choć i jednego punktu do ligowej tabeli długo nie mogli być pewni. Pierwsze dwa sety wygrali Kędzierzynianie, którzy też później stracili tę przewagę. Faworytem piątkowego meczu był więc Projekt Warszawa, choć i oni mieli problemy w ostatni weekend. Wyjazdowy mecz z GKS Katowice, choć wygrany 3:1, to nie układał się po ich myśli. 

Genialny Luk Lublin w pierwszych dwóch setach

Stawka meczu była dla wszystkich jasna. Od pierwszych akcji zawodnicy grali na wysokich obrotach, ich koledzy z ławki żywiołowo reagowali, a kibice wspierali głośnym dopingiem. Pierwszy set był wyrównany, jednak parę punktów przewagi wypracował w jego połowie Projekt. Zasługa w tym formacji bloku, Tobias Brand i Jakub Kochanowski regularnie zatrzymywali ataki Lublinian. Niemiec w zeszłym sezonie grał zresztą w ekipie Koziołków. Kiedy jednak tylko Koziołkom udało się przezwyciężyć rywali w powietrzu, to wyrównali wynik. Decydująca okazała się seria Wilfredo Leona na zagrywce w końcówce partii. Lider Luku Lublin męczył przyjmujących rywali swoimi potężnymi serwisami, zanotował dwa asy. Dzięki niemu Luk zwyciężył tego seta do 19 i objął prowadzenie w spotkaniu.

Nakręceni fantastyczną końcówką pierwszego seta, Lublinianie wskoczyli na jeszcze wyższy poziom w kolejnej partii. Przewagę zbudował na zagrywce Wilfredo Leon. Luk prowadzenie 3:2 powiększył do 7:2. Niedługo później było już 11:3 po równie dobrej serii Aleksa Grozdanowa, nie słynącego z tak wybitnej zagrywki. Tak naprawdę każdy zawodnik Luku w drugim secie zagrał fenomenalnie. Mikołaj Sawicki świetnie punktował po skosie, niezawodnie rozgrywał Marcin Komenda. Pojedyncze błędy ginęły wśród masy genialnych zagrań. Zawodnicy Piotra Grabana byli bezradni, zwłaszcza w przyjęciu. Efekt był dla brązowych medalistów poprzedniego sezonu druzgocący; Luk Lublin wygrał tego seta 25:11. Wydawało się, że z niebywałą wręcz łatwością gospodarze sprawią niespodziankę i wygrają 3:0 z Projektem.

Projekt Warszawa wraca na dobre tory

Początek trzeciego seta należał do Kewina Sasaka. Świetną grą w ataku oraz w bloku pomógł wyjść Lukowi na dwupunktowe prowadzenie. Wynik poprawił jeszcze Wilfredo Leon dwoma asami. Przy jednym z nich piłka przeszła po siatce, czym przyjmujący Projektu byli wyraźnie zirytowani. Siatkarze Projektu w porę się jednak obudzili i nawiązali walkę. Przewodził im Artur Szalpuk, który kapitalnie atakował po linii. Przy stanie 17:17 miała miejsce kontrowersyjna sytuacja. Zdaniem lubelskiej drużyny Jan Firlej podwójnie odbił piłkę, lecz arbiter takiego zagrania nie zauważył. Rozwścieczyło to zarówno Massimo Bottiego, który otrzymał żółtą kartkę, jak i kibiców zgromadzonych na Hali Globus. Od tamtego momentu regularnie siatkarze Projektu byli wygwizdywani. Im to jednak wydawało się być na rękę, odnaleźli się w takich warunkach i zdobyli pod sam koniec seta niedużą przewagę. Finalnie Projekt wygrał 25:23 i zaczął nadrabiać straty.
Punkt za punkt oba zespoły długo szły również w czwartym secie. Luk Lublin opierał się na atakach Wilfredo Leona oraz Mikołaja Sawickiego. Obaj jako jedyni zawodnicy w meczu zdobyli powyżej 20 punktów, odpowiednio 29 oraz 21. W warszawskiej drużynie było nieco większe zróżnicowanie. Liderem w czwartym secie był Artur Szalpuk, jednak mógł liczyć na wsparcie przy siatce Jurija Semeniuka czy Bartłomieja Bołędzia. W połowie partii 4-punktową przewagę (15:11) zbudował Projekt. Stołeczna ekipa sporo punktów zdobywała ze środka boiska. Ostatecznie wygrała seta do 20, a zakończył go efektownie asem Kevin Tillie.

Emocjonujący tie-break

W tie-breaku zawodnicy raczej unikali ryzykownych zagrań. Niewielką, 1 lub 2-przewagę punktową miał na początku Projekt, jednak akcje były na tyle wyrównane, że o zwycięstwie mógł zadecydować jeden element. Wydawało się, że takim elementem będzie zagrywka Mateusza Malinowskiego. Atakujący Luku posłał trzy genialne zagrywki, po których gospodarze prowadzili 11:8. Artur Szalpuk i Jakub Kochanowski szybko jednak nadrobili dystans, a Leon i Sawicki nie byli już na tyle skuteczni w ataku. Finałowy set rozstrzygnął się zatem na przewagi. Bardzo ważny punkt, na 15:14 dla Projektu, zdobył blokiem Andrzej Wrona, który specjalnie na tę akcję wszedł na boisko. Potem wyrównał Wilfredo Leon, a zaraz kolejną piłkę meczową Projektowi dał Bartłomiej Bołądź. Tym razem goście ją obronili. Trzy razy blokowali ataki Luku, aż w końcu piłka spadła na połowę gospodarzy i mogli zacząć świętowanie.
PGE Projekt Warszawa dzięki zwycięstwu zbliża się do Jastrzębskiego Węgla i Warty Zawiercie. Pierwsze dwa sety wymknęły się im jednak spod kontroli, o czym opowiedział po meczu Artur Szalpuk: „Na początku meczu, zwłaszcza w drugim secie, Luk Lublin naprawdę bardzo dobrze zagrywał. Powtarzaliśmy sobie, że to jest niemożliwe zagrywać tak przez cały mecz i okazało się, że mieliśmy rację.” Środek tygodnia Projekt może poświęcić na treningi, gdyż dzięki wygranej grupie Ligi Mistrzów nie muszą grać w barażach o ćwierćfinał. W przyszły piątek zmierzą się natomiast na wyjeździe z Norwidem Częstochowa.

Dlaczego Luk przegrywa tie-breaki?

Nie po raz pierwszy Bogdanka Luk Lublin przegrywa z czołowym przeciwnikiem 2:3. Tydzień temu takim samym wynikiem poległa w Kędzierzynie-Koźlu, a wcześniej także Resovia i Warta Zawiercie wygrywały z Lukiem w takim stosunku. Maciej Kołodziejczyk, asystent trenera Luku, wyjaśnił czego brakuje jego podopiecznym by przechylić szalę na swoją korzyść: „Tie-breaki to bardzo krótkie sety. Czasem decyduje lepiej dograna piłka do siatki, czasem lepsza decyzja w ataku. Często też ma znaczenie forma z jaką wchodzi się w set. Myślę, że w tych ostatnich tie-breakach zabrakło nam trochę cierpliwości i chłodnej głowy, natomiast też nie mamy dużo czasu żeby nad tym popracować. Wiemy mniej więcej w jakim kierunku ma nasza siatkówka iść, co musimy na treningach poprawić i jestem przekonany że to zaowocuje w najważniejszej części sezonu.” Czasu Koziołki mają naprawdę mało, gdyż już w środę czeka ich daleki wylot do Lizbony na mecz półfinałowy Pucharu Challenge ze Sportingiem.