Święto afrykańskiej piłki rozpocznie się już w niedzielę! Puchar Narodów Afryki rozegrany na marokańskich arenach zapowiada się wyjątkowo pasjonująco! Głównym faworytem do tytułu będą gospodarze, ale Senegal, WKS, Nigeria i wiele innych drużyn ma ambicje i możliwości, by samemu zasiąść na tronie!
Próba generalna przed MŚ 2030
Nadchodzący Puchar Narodów Afryki zostanie rozegrany w Maroku, co będzie dla tamtejszych działaczy testem przed Mistrzostwami Świata 2030. Tegoroczny czempionat odbędzie się bowiem w tych sześciu miastach, które również ugoszczą kibiców z całego świata za niecałych 5 lat. Są to: Marrakesz, Fez, Tanger, Agadir, Rabat i Casablanca. Pierwsze pięć miast ma już stadiony z grubsza gotowe na Mistrzostwa Świata, w Casablance jednak od zera nowy, olbrzymi stadion. Grand Stade Hassan II, nazwany imieniem króla Maroka z lat 1961-1999, ma być największym stadionem na świecie, licząc 115 tysięcy miejsc! Na razie jednak mecze będą rozgrywane na Stade Mohammed V, na co dzień goszczącej mecze Wydadu oraz Raji Casablanca. Kibice mogli się przyzwyczaić, że afrykański czempionat rozgrywa się w styczniu i w lutym, lecz ta edycja jest przesunięta o miesiąc. Zaczniemy 21 grudnia, co wymusza grę w Wigilię Bożego Narodzenia czy drugi dzień Świąt. Faza grupowa zakończy się w Sylwestra, w pierwszej połowie stycznia rozegrana zostanie faza pucharowa, zwieńczona finałem w niedzielę 18 stycznia.
Czy Maroko tym razem nie zawiedzie?
Reprezentacja Maroka jest niewątpliwie głównym kandydatem do zdobycia Mistrzostwa Afryki, a ich własne „cztery ściany” powinny kadrze Walida Regraguiego sprzyjać. Czwarta drużyna ubiegłego mundialu już nieraz jednak zawiodła swoich kibiców. W 2024 roku odpadła w 1/8 finału po starciu z Republiką Południowej Afryki, późniejszymi brązowymi medalistami. Lwy Atlasu nie rozpieszczają kibiców sukcesami, o czym świadczą zaledwie 3 medale PNA, w tym jeden złoty. W marcu minie równo 50 lat od jego zdobycia na etiopskich boiskach. Achraf Hakimi, Brahim Diaz i cała plejada gwiazd klubów z lig europejskiego TOP5 postara się jednak dostarczyć swoim kibicom chwile radości. W losowaniu fazy grupowej Maroko uniknęło najgroźniejszych rywali, co może im pomóc w solidnym wejściu w rozgrywki. Zambia opiera swój skład na zawodnikach rodzimych klubów, a Komory – francuskich z niższych lig. Co prawda Mali ma kilku znanych piłkarzy, jak Yves Bissouma czy Amadou Haidara, lecz i to nie najtrudniejszy możliwy rywal dla Maroka.
Chrapkę na powrót na szczyt ma reprezentacja Egiptu. Puchar Narodów Afryki padał ich łupem aż 7 razy (najwięcej w historii), z czego trzykrotnie z rzędu wygrywali go w latach 2006-2010. Poza Mohamedem Salahem i Omarem Marmoushem, próżno szukać gwiazd światowego formatu w kadrze Faraonów. Swoją siłę opierają jednak na zawodnikach najsilniejszych drużyn na kontynencie jak Al Ahly, Zamalek czy Pyramids. Egipt będzie faworytem grupy B, choć utrzeć im nosa będzie chciało RPA. Odradzająca się ekipa Bafana Bafana zdobyła brązowy medal na ostatnim turnieju, a także awansowała niedawno po 16 latach przerwy na mundial.
Nigeria jedzie odczarować Maroko
Reprezentacji Nigerii od niedawna źle kojarzy się kraj-gospodarz tego PNA. Superorły, ku zaskoczeniu kibiców, nie polecą do Ameryki Północnej na Mistrzostwa Świata. Najpierw stracili punkt do RPA w rywalizacji grupowej, a miesiąc temu, w rozgrywanych właśnie w Maroku barażach, przegrali po rzutach karnych z Demokratyczną Republiką Konga. Mimo braku awansu na mundial, nie można ich jednak lekceważyć. To wciąż ekipa z wielkimi nazwiskami jak Victor Osimhen, Samuel Chukwueze, Zaidu Sanussi czy Frank Onyeka. Na poprzedniej edycji Pucharu Narodów Afryki Nigeria dotarła do finału, jednak tam poległa z gospodarzami, Wybrzeżem Kości Słoniowej. To było jej 16 miejsce na podium w historii startów, lecz tylko trzykrotnie mogli się nazwać Mistrzami. Naprzeciw Nigerii w grupie C staną Uganda, Tanzania i Tunezja. Ta ostatnia kadra jest oryginalnie skomponowana, delikatnie mówiąc. Są w niej piłkarze z Bundesligi (Esmael Gharbi, Ellyes Shkiri i Elias Saad), jest Hannibal Mejbri z Burnley, ale też dwóch piłkarzy… z ligi rosyjskiej. We wszystkich kadrach na ten turniej jest ich sześciu, ale to Orły Kartaginy mają ich najwięcej.
Senegal po wielkiej przebudowie
Sadio Mane, Kalidou Koulibaly czy Edouard Mendy. Wspomnieni wyżej weterani, już grający w lidze saudyjskiej, należą do „złotego pokolenia” senegalskiej piłki. Zdobyło ono Mistrzostwo Afryki w 2022 roku w Kamerunie oraz Wicemistrzostwo trzy lata wcześniej w Egipcie. Lwy Terangi przeszły jednak w ostatnich latach sporą rewolucję kadrową. Do drużyny doszło sporo młodych zawodników, m.in. Nicolas Jackson, Ibrahim Mbaye czy Lamine Camara. Dość powiedzieć, że na 26 zawodników tegorocznej kadry tylko 9 z nich zdobywało Mistrzostwo Afryki cztery lata temu. Będzie to zatem ciekawy miks doświadczonych piłkarzy i młodych wilków, głodnych powtórzenia sukcesu starszych kolegów. Najpoważniejszym przeciwnikiem w ich grupie D będzie Demokratyczna Republika Konga, na którą ze szczególną uwagą będą patrzeć kibice Legii Warszawa. Ich zawodnik, Steve Kapuadi, pojechał na ten turniej wraz z takimi gwiazdami jak Cedric Bakambu i Chancel Mbemba. Ich rywalami będą także Benin oraz Botswana, którą śmiało można nazwać najbardziej egzotyczną drużyną tych mistrzostw. Na afrykański czempionat jedzie dopiero drugi raz w historii, po 13 latach przerwy!
Algieria liczy na wyjście z kryzysu, w jaki wpadła tuż po tytule mistrzowskim. W 2019 roku to właśnie Pustynni Wojownicy sięgnęli po Puchar Narodów Afryki, drugi raz w swojej historii i pierwszy od 29 lat. Na dwóch kolejnych edycjach Algieria odpadała jednak już w fazie grupowej. Niedawno awansowali na Mistrzostwa Świata po 12 latach przerwy, co może być początkiem odbudowy renomy tej drużyny. Rayan Ait-Nouri, Rami Bensebaini czy Riyad Mahrez spróbują zajść jak najdalej, a przynajmniej wygrać na początek swoją grupę. Nie będzie to wyjątkowo trudne zadanie, zważywszy na wylosowanych przeciwników, czyli: Burkinę Faso, Sudan i Gwineę Równikową z Ibanem Salvadorem w składzie, który jest dobrze znany polskim kibicom.
Grupa F grupą śmierci
Na koniec, ale nie na końcu naszej uwagi, a wręcz przeciwnie, została grupa F. Śmiało można ją nazwać grupą śmierci, gdyż zagrają w niej Wybrzeże Kości Słoniowej, Kamerun, Gabon i Mozambik. Iworyjczycy podchodzą do turnieju jako obrońcy tytułu. Dwa lata temu rozgrywki na ich ziemi zakończyły się triumfem po finale z Nigerią. W tym czasie jednak czołowi zawodnicy odeszli do słabszych klubów, jak Wilfried Zaha do Charlotte FC czy Sebastien Haller do FC Utrecht, a nowych gwiazd, poza Ousmane Diomande ze Sportingu i Amadem Diallo z Manchesteru United, nie widać. To ułatwia nieco zadanie Kamerunowi, który chce nawiązać do 2017 roku, kiedy sięgali po piąty tytuł Mistrzów Afryki. Bryan Mbeumo, Carlos Baleba i spółka z pewnością staną dzielnie do boju z reprezentacją WKS. Namieszać może Gabon z Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem na czele. Dla 36-letniego napastnika z Olympique Marsylii to może być ostatni turniej w karierze. Mozambik ma na papierze najsłabszą kadrę, opartą na graczach z ligi krajowej, lecz Geny Catamo ze Sportingu może i w pojedynkę sprawić niespodziankę.

More Stories
Alexandru Stoian. Młody piłkarz z dużymi marzeniami.
Czy Motor Lublin postawi się Jagiellonii w jubileuszowym meczu? [ZAPOWIEDŹ]
„Pudło” sezonu w Rumunii? Winowajca: Przepraszam kolegów.