
13.09.2025 roku to data, która na zawsze zapisze się złotymi zgłoskami w historii żużla. Do duńskiego Vojens zawitała ostatnia runda tegorocznego cyklu Speedway Grand Prix. Tam też rozegrała się decydująca o Indywidualnym Mistrzostwie Świata bitwa pomiędzy Bartoszem Zmarzlikiem a Bradym Kurtzem. Przed nią na pole position w klasyfikacji generalnej znajdował się polski mistrz, który jednak czuł na swoich plecach oddech przebojowego Australijczyka. Gwiazda Sparty Wrocław to największa rewelacja bieżącego sezonu. Zupełnie niespodziewanie stał się nie tylko liderem ekstraligowego klubu, ale i również głównym rywalem Zmarzlika w walce o zwycięstwo w Grand Prix. Niezależnie od jego wyniku w zawodach rozgrywanych w kraju Hamleta było jasne, że dokona czegoś wielkiego. Nikt od czasów wielkiej wiktorii Artioma Łaguty w 2021 roku nie był w stanie nawet się zbliżyć do wychowanka Stali Gorzów. Tymczasem 29-latek w końcowej fazie cyklu wygrał cztery (!) rundy z rzędu i chciał dołożyć do tej imponującej serii piąte zwycięstwo. Jednak Zmarzlik, który wcześniej już pięć razy zasmakował złotego medalu Indywidualnych Mistrzostw Świata miał zupełnie inne plany. Wygranie duńskiej rundy dawało mu pewne mistrzostwo, podobnie jak zgromadzenie przynajmniej tylu samo punktów co oponent z Australii. Pewna była tylko jedna rzecz- w Vojens na fanów czarnego sportu z całego świata czekała jedna z najbardziej emocjonujących rund w historii Grand Prix.
Oko za oko, ząb za ząb
Początek zawodów pokazał, że nie tylko walka Zmarzlika z Kurtzem może dostarczyć wielu wrażeń. W premierowym wyścigu Dominik Kubera zaliczył atomowy start, który zapewnił mu prowadzenie. Polak szybko je utracił na rzecz Martina Vaculika. Obaj panowie jechali do końca w niezwykle bliskim kontakcie, a do walki przyłączył się jeszcze Jason Doyle. Mimo ścisku trzy oczka dowiózł Słowak. W kolejnym biegu górą był Andrzej Lebiediew. Chwilę później w ślady zawodników Stali Gorzów poszedł jej wychowanek. Bartosz Zmarzlik zaliczył wymarzony start zawodów. Świetnie rozegrany pierwszy łuk dał mu konkretną przewagę nad resztą stawki i co za tym idzie pierwszą wygraną. Lekkie potknięcie zaliczył za to Brady Kurtz. Australijczyk mimo usilnych starań musiał uznać wyższość Daniela Bewleya.
Drugą serię bardzo udanie zapoczątkował Zmarzlik, dla którego były to kolejne trzy punkty. 30-latek wytrzymał intensywny napór uskrzydlonego wygraną z innym faworytem Bewleya. W kolejnym starciu najlepszy był Fredrik Lindgren, a po chwili zwycięski szlak obrał Kurtz. Nie zszedł z niego aż do 17. biegu, gdy przegrał z Lebiediewem i Lindgrenem. W międzyczasie żużlowiec Sparty Wrocław ograł Zmarzlika. Lider Motoru Lublin z kolei uległ jeszcze tylko Michaelowi Jepsenowi Jensenowi, który po dwóch zerach wziął się w garść i dawał się we znaki każdemu.
Taki obrót wydarzeń sprawiał, że po 20. wyścigach na czele klasyfikacji znajdował się Bartosz Zmarzlik. Ledwie oczko tracił do niego Brady Kurtz. To świadczy o tym, jak bardzo wyrównana była ich rywalizacja. Obaj zawodnicy tym samym mieli zapewniony udział w finale. Przed nim w minimalnie lepszym położeniu znajdował się Polak, ale wciąż nic nie było rozstrzygnięte. Ratunkiem dla Australijczyka pozostawało wygranie rundy. Przy okazji musiał liczyć na to, że jego konkurent nie stanie drugim stopniu podium.
Co oczywiste, o jak najlepsze miejsca walczyli także inni zawodnicy. Ostatecznie prawo startu w półfinale wyjeździli sobie Lebiediew, Lindgren, Bewley, Jepsen Jensen, Michelsen, Lambert, Vaculik i Doyle. Smakiem obeszli się za to Holder, Huckenbeck, Fricke, Thomsen, Kubera i Kvech.
Elektryzująca końcówka zmagań
Pierwszy półfinał uszczęśliwił lokalną publiczność. To dzięki temu, że pierwszy linię mety przekroczył Michael Jepsen Jensen. Liglad prowadził od samego początku, ale cały czas musiał uważać na nakręconego Lebiediewa. Łotysz jednak nie był w stanie go minąć. Do finału awansował również Daniel Bewley, który do ostatniego wirażu bronił się przed atakami Lindgrena.
W końcu nadszedł ten najważniejszy bieg. To on miał wyłonić Indywidualnego Mistrza Świata Anno Domini 2025. Bartosz Zmarzlik wybrał sobie drugie pole startowe. Po jego lewej stronie zameldował się Brady Kurtz. Po bandą stanął Daniel Bewley, a miejsce obok niego przypadło Michaelowi Jepsenowi Jensenowi. Najlepiej spod taśmy wyszedł Australijczyk. Niewiele gorszym startem popisał się Duńczyk i wtedy mogło się wydawać, że wreszcie się znajdzie pogromca polskiego czempiona. Jednakże pięciokrotny mistrz globu wyprzedził na drugim łuku Jepsena Jensena i już do końca nie oddał drugiego miejsca. Jak się okazało, było ono dosłownie na wagę złota. Runda w Vojens zakończyła się zwycięstwem Bradyego Kurtza, lecz to właśnie Bartosz Zmarzlik mógł się cieszyć z wygranej w całym cyklu Speedway Grand Prix 2025!
Zmarzlik wśród największych legend speedwaya!
W walce dwóch genialnych gladiatorów o przysłowiowy centymetr był lepszy reprezentant Polski. Mimo tego jego rywalowi również należy się owacja na stojąco. Brady Kurtz debiutował w Grand Prix i chyba nawet najwięksi optymiści nie przewidywali, że podbije światowe tory szturmem. Zabrakło mu ledwie dwóch punktów, aby przerwać dominację Bartosza Zmarzlika. Złota nie dało mu nawet pięć wygranych rund z rzędu pod koniec cyklu. Niektórzy mogą myśleć, że to wielki cios dla Australijczyka, ale sam zainteresowany podkreśla, że srebrny krążek i tak jest dla niego niesamowicie wielkim sukcesem.
Niewątpliwie w pełni usatysfakcjonowany jest Bartosz Zmarzlik. Kiniczanin dołożył do swojej bogatej kolekcji szósty złoty medal IMŚ! Taki dorobek stawia go na równi z Tonym Rickardssonem i Ivanem Maugerem, czyli dwoma najbardziej utytułowanymi zawodnikami w dziejach czarnego sportu. Jeśli 30-latek za rok znowu wywalczy sobie tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, to nazywanie go najlepszym żużlowcem wszechczasów nie będzie przesadą. To dlatego, że siedmiu mistrzostw nie ma nikt! Kwestią czasu wydaje się, gdy to nasz rodak zostanie tym pierwszym.
Podium rundy w Vojens uzupełnił Michael Jepsen Jensen. Medal z brązowego kruszcu za cały cykl zgarnął z kolei Daniel Bewley. Wszystkim dzisiejszym medalistom składamy serdeczne gratulacje i życzymy kolejnych sukcesów!
More Stories
Awans Apatora do finału po zwycięskiej porażce!
Blamaż ROWu na własnym stadionie
Motor w finałach- relacja z meczu #lubgru