2025-08-25

Apator odnosi ważne zwycięstwo w półfinale play-offów

W Ekstralidze rozpoczyna się okres kluczowych rozstrzygnięć. Na przestrzeni najbliższych tygodni powinniśmy poznać co najmniej jednego spadkowicza, medalistów i mistrza Polski. W miniony weekend w najwyższej klasie rozgrywkowej otwarto play-downy oraz play-offy. Po zwycięstwach ROWu Rybnik, Motoru Lublin i Włókniarza Częstochowa przyszedł czas na pojedynek drugiej i trzeciej drużyny rundy zasadniczej. Zarówno Apator, jak i Sparta mają chęć pokrzyżować mistrzowskie plany Motoru. Tak więc ich starcie ma ogromną wagę. Lepsza drużyna zrobi duży krok do realizacji upragnionego celu, zaś przegrani będą zmuszeni obejść się smakiem i powalczyć o brązowy krążek. Pierwsza odsłona tego półfinałowego spektaklu odbyła się na toruńskiej Motoarenie. Faworytem rzecz jasna byli gospodarze. W Grodzie Kopernika założono, aby na własnym torze wyrobić sobie jak największą przewagę przed rewanżem na Stadionie Olimpijskim.

 

Wyrównany początek

Liczną widownię przywitał remis. Rewelacyjny w tym sezonie Patryk Dudek poradził sobie z Danem Bewleyem i Artiomem Łagutą, ale daleko za resztą stawki znalazł się Jan Kvech. Taka sytuacja powtórzyła się w biegu juniorskim. Antoni Kawczyński zapewnił Aniołom 3 punkty, a za jego plecami uplasowali się kolejno Jakub Krawczyk, Marcel Kowolik i Mikołaj Duchiński. Nad pierwszym z wrocławskich młodzieżowców wisiało przez chwilę widmo wykluczenia. Na jego szczęście sędzia Paweł Słupski nie usunął go z powtórki po tym, gdy zahaczył kaskiem o taśmę. Skończyło się tylko na ostrzeżeniu. W kolejnym wyścigu żużlowcy Apatora w końcu udowodnili atut własnego toru. Mikkel Michelsen zameldował się na pierwszym miejscu, a Emil Sajfutdinow rozdzielił Macieja Janowskiego i Bradyego Kurtza. Do 6. biegu każda następna gonitwa kończyła się podziałem punktów. Wydawało się, że torunianie są daleko od satysfakcjonującej przewagi.

 

Pokaz mocy Apatora od połowy meczu

Wyścig 7. zakończył się pierwszym podwójnym zwycięstwem gospodarzy. Robert Lambert cały czas jechał pewnie z przodu, a Dudek wyszedł zwycięsko z wyrównanego pojedynku z Kowolikiem. Następny bieg nie przyniósł większych emocji, ale nieco zaiskrzyło w 9. gonitwie. Maciej Janowski wjechał w taśmę, przez co zastąpił go Krawczyk. Najlepszy junior wrocławian nie pomógł jednak swojej drużynie. Bewley dwoił się i troił, aby znowu doszło do remisu. Mimo to tuż przed metą ominął go Lambert. Kolejne biegi sprawiły, że Motoarena niemal eksplodowała z radości. Do 12. wyścigu Apator nie schodził ze zwycięskiego szlaku. Po wyniku 3:3 w biegu 13. Anioły prowadziły 47:31. W nominowanych biegach toruńscy zawodnicy mieli potwierdzić swoją dominację.  Ten plan akurat nie do końca się powiódł. Po jeszcze jednym remisie Spartanie delikatnie zmniejszyli rozmiary porażki za sprawą 3 punktów Łaguty i 1 oczka Kurtza. Spotkanie zakończyło się przekonującą wygraną Apatora 52:38.

 

Solidna zaliczka torunian

Być może Anioły mogły pokusić się o jeszcze bardziej efektowne zwycięstwo, ale i tak nie można mieć do nich większych zastrzeżeń. Perfekcyjnie swoje zadanie wykonał Mikkel Michelsen. Dorobek w postaci 13 punktów niewątpliwie zasługuje na wyrazy uznania. Dobrze pojechali też Emil Sajfutdinow i Robert  Lambert, którzy wywalczyli kolejno 11 i 10 oczek. Delikatnie poniżej oczekiwań zaprezentował się Dudek, o którym jednak nie można powiedzieć, że przeszedł obok meczu obojętnie. Dwie ważne trójki wywalczył Antoni Kawczyński. W przypadku trochę lepszych występów Jana Kvecha i Mikołaja Duchińskiego Apator mógł mieć już awans w kieszeni. Niemniej 14 punktów zapasu pozwala myśleć o awansie do wielkiego finału.

Wśród gości najlepiej wypadł Artiom Łaguta, choć 11 oczek po 6 startach to na pewno nie jest wynik zadowalający indywidualnego mistrza świata z 2021 roku. Trzeba też przyznać, że jego koledzy także mogą mieć do siebie wielki żal. Przeciętnie wyglądał walczący wygraną w cyjklu Grand Prix Kurtz. W jeszcze gorszej formie byli Bewley i Janowski. Obaj powinni liderować swojej drużynie, a tymczasem zdobyli łącznie… 10 punktów z bonusem. Z całą pewnością nie tego wrocławscy kibice wymagają od swoich gwiazd. Bez większego echa przejdzie również występ Bartłomieja Kowalskiego. Swoje założenia wypełnili juniorzy, ale nie zrobili niczego ponad stan. 

Przed Spartą czeka bardzo ciężkie wyzwanie. We Wrocławiu wszyscy Spartanie muszą wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, jeśli chcą odwrócić losy dwumeczu. Mimo wszystko nie jest to rzecz niemożliwa do zrealizowania. Na własnym gruncie wystarczy zdobyć 52 punkty, aby Apator wypadł z mistrzowskiego wyścigu. W przypadku remisu w dwumeczu to właśnie wrocławianie będą drużyną uprzywilejowaną. Jest to podyktowane lepszym miejscem w fazie zasadniczej.